Z Medyki ładujemy się w busa, gdzie za 2zł dojeżdżamy do Przemyśla. Tam koło dworca znajdujemy bar gdzie w końcu możemy zjeść ciepły posiłek. Ehh, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Chodź do domu mamy jeszcze jakieś 600km to zawsze jesteśmy już w kraju, gdzie nic złego nam nie grozi ;) Analizujemy rozkład pociągów. Kurde, nic nie pasuje. Najbardziej opłaca nam się iść na trasę i łapać stopa w stronę Gdańska. Wodzu i Willow mówią,że chcą jechać do Lublina, gdzie Wodzu ma kumpla u którego się można przespać. Nam jest to dość mocno nie na rękę, bo pieniądze się kończą i chcielibyśmy być jak najszybciej w domu. Decydujemy się,żeby się rozdzielić. Chłopacy mają parę godzin do pociągu, my w tym czasie łapiemy! Kilka aut się zatrzymało, w końcu Ruda z Markiem wsiadają i jadą przed siebie. Zostaje nasza 4, ale nie chce nam się rozdzielać, w 4 weselej! :) Godziny mijają, a my ledwo ruszamy się z miejsca.. patrzymy na zegarek, robi się późno, w dodatku zaczyna kropić deszcz! Do Warszawy kawał drogi, nie mówiąc nic o Gdańsku.. Trzeba wymyślić coś jak najszybciej. W końcu decydujemy się, na rozdzielenie i kierujemy się do Lublina :)) Jednak nie tak łatwo nam się rozdzielić. Wieczorkiem dojeżdżamy do Lublina gdzie nocujemy u Piotra, znajomego Wodza. Pokazują nam szczyptę nocnego życia Lublina, jednak następnego dnia musimy czym prędzej wracać do domu.