Już po ukraińskiej stronie postanawiamy zjeść w końcu jakiś ciepły posiłek. Mamy camping gaz! Kuskus, sos do spagetti i jazda! Kuzynka poszła po fajki i piwko, ja zamuję się jedzeniem. W między czasie próbujemy się zgadać Wodzem i Willym, ale coś nam nie wychodzi. Postanawiamy,że jak zjemy to zaczynamy łapać.
Nagle zatrzymuje się jakiś bus, wsteczny, otwiera się okno:
-Może Was podwieźć do Lwowa?
-No jasne, że tak! Tylko widzi Pan, aktualnie jemy i musielibyśmy tu wszystko pozbierać, chwilkę nam to zajmie..
-Przepraszam w ogóle,że przeszkadzam wam w posiłku [..]
Generalnie w szoku,że kierowca jest tak sympatyczny. Wsiadamy z uśmiechem na twarzy od ucha do ucha. Po chwili ciszy nawiązuje się dyskusja na temat Polski i Ukrainy. Kierowca jest bardzo uprzejmy, opowiada nam o sytuacji gospodarczej Ukrainy, o tym jak bardzo chore zasady kierują tym krajem, oraz o tym, jak bardzo w przeciągu kilkunastu lat Polska zaczęła stawać na nogi i odbijać się od dna, podczas gdy Ukraina wciąż tonie...
Pan wyrzuca nas na wjeździe do Lwowa. Już widać bloki mieszkalne, a także krowy.. przechodzące przez jezdnie. Trochę zdezorientowani próbujemy znaleźć sposób by dostać się do mety, hotelu Grand Resort. Na przystanku pytamy się ludzi o drogę, generalnie nikt nie jest w stanie nam pomóc. Nieco zdziwieni, że nikt nie potrafi dać nam żadnej cennej wskazówki rozglądamy się po przystanku..
-Rafał! Willow tam siedzi!
- COOO?! :D
Podchodzimy do znajomych, oni oczywiście z piwkiem rozmawiają jeszcze z dwoma zawodnikami naszych mistrzostw. Razem dochodzimy do wniosku,że wsiadamy w bus który ma nas zawieźć w stronę mety.. Po jakiejś godzinie wysiadamy z autobusu. Lwów jest większy niż przypuszczaliśmy! Jeden z nowo poznanych kolegów zatrzymuje taksówkę. Za 60hrywien zawiezie naszą 6 z bagażem do mety, no to wsiadamy! Heeej!
Chyba o 15:20 zapisujemy się na mecie, z tego co pamiętam miejsce 43... ale czy to ważne?! Nie dla nas ;))