Podróż trwa i trwa. W aucie przy piwku lepiej poznaję znajomych Karoliny. Jedziemy w 8 osób. Kierowca [Ukrainiec] Willow [który złapał tego wspaniałego stopa], Wodzu i jeszcze 3 osoby, które dosiadły się z samego początku. A także, na jakiejś biednej stacji gdzieś pod Warszawą zgarnęliśmy parę studentów, którzy utkwili na stacji i proszą o pomoc.. No cóż, miejsce jedno jest.. ale od biedy.. Na nasze nieszczęście para ta okazuje się zajebiście drętwa.. zero dialogu, tylko mniej miejsca w busie.. Po kilku postojach, gdzie kierowca próbował się przekimać, a my wymienialiśmy płyny ustrojowe.. i dokupowaliśmy piwka, dojeżdzamy do granicy w Hrebennym. Kierowca mówi, że nie weźmie nas przez granice, bo może mieć problemy. Proponuje nam,że każdy osobno przekroczy granicę i spotkamy się kawałek za granicą. No to wio. Na wszelki wypadek bierzemy nasze manetki i każdy wraz ze swoim partnerem przekracza granicę. Tym razem z pomocą nam przychodzi Wodzu, który zatrzymuję stopa.. Umawiamy się, że przekroczymy granicę i tam się gdzieś zgramy. No to Hej!